wtorek, 30 października 2012

Codzienność cz. 2

Post spontan. Nie planowany. Z ciepłych dni a mianowicie lipca/sierpnia. Z życia Au Pair. Kiedy opuszczę tych ludzi to będę za nimi tęsknić. Tak, będę. 


ps. Już chyba w żadnym z postów nie znajdziecie tyle moich zdjęć. 


Za tą Panią najbardziej. 

 Zobaczywszy pierwszy raz angielską budkę na "Starym Mieście" w Bielefeldzie bardzo się zdziwiłam. Co ona tutaj robi. Później widziałam też inną w innym mieście. Nie, nie wiem dlaczego się tutaj znajdują. 

 Ach ten piękny Bielefeld. 


 Mieszkam 5 min od Zamku a pierwsze moje zdjęcie na jego tle powstało po 10iu miesiącach. 



 Widok. 





 Ta kropka to ja 


 Chyba schudłam;)

 Jannine jest niemką z krwi i kości. Zachowuję się jak typowa niemka i czasem mnie drażni ale ją lubię. 


 A oto trzy Au Pair tej samej rodziny ;)  I to nawet w kolejności. Justyna, Pati (która uciekła po 4 miesiącach) i ja. Spotkanie. 




wtorek, 23 października 2012

Bielefeld.


Kolejna dawka zdjęć z analoga. Planuję jeszcze jedną. 

Bielefeld. Szczerze? Mieszkam tutaj od ponad roku i miasto ukazało się na zdjęciach może trzy razy ale i tak przelotem. Nie zachwyca mnie. Nie zachwyca mnie tak jak każde inne Niemieckie miasto. Jest to typowe miasto robotnicze z małym, ha malutkim starym miastem i dzielnicami u boku. Ja sama pochodzę z małej mieściny więc posiadanie lini tramwajowej jest rzeczą wspaniałą ;) 
Chodź czasem zdarzają się miejsce gdzie miasto potrafi mnie zadziwić. Ale jest to rzadkością i zazwyczaj wtedy nie mam aparatu przy sobie.  

Tzw "centrum" - Jahnplatz. Gdzie turków, arabów, rosjan i polaków jest zacznie więcej niż niemców. 


Najwspanialszy miejsce. Widok na miasto - też wspaniały. Osoba na zdjęciu - też najwspanialsza. 


Prawie jak Kolonia i Münster. Prawie. Ale ważne, że są sklepy i pełno ludzi. 


Ludzie nie lubią Niemiec i niemców. Bo wojna (pominę fakt iż była ponad 60 lat temu), bo język, bo ludzie sztywni bo,  no bo. Ale wytwory dr. Oetkera uwielbiają prawie wszyscy. A 90% z nim nie wiem iż to firma niemiecka. Ja mam to szczęście, że mieszkam w mieście założyciela firmy. Tutaj znajduje się pierwsza firma (siedziba główna) - ha i to na mojej dzielnicy. Też tutaj jest jego dom rodzinny. Czasami przechodząc wieczorem można czuć zapach budyniu. 






Pierwszy raz ja na czymś takim. Oczywiście ja - człowiek ze lękiem wysokości - trzymałam się kurczowo drążków. Koszt przejazdu 2,50 euro -tanio. 





Znowu Jahnplatz podczas festynu letniego. 



Ostatnio zostałam otagowana przez jedną czytelniczkę w "zabawie". Zazwyczaj omijam łukiem takie rzeczy aczkolwiek na te kilka pytań mogła bym odpowiedzieć.


1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty?

Jestem osobą niesystematyczną i ze słomianym zapałem. Prowadzenie bloga było dla mnie sprawdzenie czy potrafię być systematyczna. Pokazało. Posty publikuję wtedy kiedy mam natchnienie i w przypadku relacji z analoga - wywołaną kliszę. 


2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?

Komputer odpalam dwa razy dziennie. Rano i wieczorem. Oczywiście włączają mi się - fb, blogger, wp, kwejk oraz tvn24. 


3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga?

Rodzina nie wie. Znajomi raczej też nie. 


4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerów?

Fotorelacje z podróży. Wolę oglądać zdjęcia niż czytać opisy miejsc. Fotografie cieszą oko. Oraz od niedawna lekkie przepisy kulinarne. Kiedyś trzeba nauczyć się gotować ;) 



5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?

Zapału do pisania oraz systematyczności.  Chęci opisywania nam tego wszystkiego co zobaczyły.

6. Czy zdarzyło Ci się kupić kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?



Nie publikuję tego typ postów. 

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co z tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy?

Nie. Posiadam mało rzeczy tego typu. 


8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?

Więcej czasu spędzam przed komputerem - to na pewno ;) Minimalnie rozpoczęłam przygodę z fotografią analogową. 



9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?

Zazwyczaj posty to moje relacje z podróży więc pokazuję to co widzę. Na początku były to chwile mojego natchnienia do pisania.  



10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga tak, że chciałaś go usunąć?


Kryzys w prowadzeniu bloga miałam na początku. Posty ukazywały się raz na kilka miesięcy. Od marca tego roku ukazują się jakoś regularnie. Kiedy chcę go skasować. Gdy zdjęcia źle mi się wgrają i muszę robić to od nowa. 





czwartek, 18 października 2012

GermanTrip - Münster.

Dzisiaj mamy 18 października a za moim oknem istne Lato. Stopni około 22, chmurki żadnej.  Krótkie spodenki, przesiadywanie na tarasie - jak rok temu kiedy tu zawitałam. I tak samo jak rok temu inwazja Biedronek na nasz dom. Północna ściana domu jest "przykryta" Biedronkami. Otwarcie okna grozi  tym iż do domu dostaną się nam dziesiątki  małych czerwonych robaczków. Szczerze? Z całego serca ich nienawidzę !! 
Notka chaotyczna - nie jestem dobrą bloggerką. 

Są miejsce które się nam podobają bardziej, są miejsce które podobają się nam mniej. I są takie w których zostawiamy trochę serca. Tak było z  Münster. Miasto zauroczyło mnie od pierwszego wejrzenia. Domy z czerwonej cegły, piękne stare miasto.. Chodząc z Nikonem żałowałam iż jest on tylko analogiem bo jednak chciałam zrobić więcej zdjęć - nie tylko te 72 które mam na kliszy. (dwóch kliszach). Oczywiście byłam tam pracować ale wszystkie Au Pairki wiedzą jak wygląda praca u babci i dziadka ;)






 Jesień. A jeszcze pamiętam jak zaczynała się Wiosna. 




 Ten szyld już gdzieś widziałam. A w tle mamy Ratusz. Podobno w środku też bardzo piękny. 


 Katedra. Akurat wtedy była odgrodzona i zamknięta dla zwiedzających ale jak to babcia powiedziała "już długo ją remontują". 

 Okna. Dużo okien. 





 Lamp z witrażami naliczyłam 30 ale raczej jest ich znacznie więcej. 

 Tutaj coś kręciłam z ustawieniami. Wyszło coś. Co raczej nie było moim celem. 


 Miniaturowa plansza miasta. 

 Coś niebieskiego z sokiem pomarańczowym i mamy drink. Przepraszam ale nie smakował mi, więc nie polecam. Późniejsze wino smakowało lepiej. Ale liczy się gest. Gest babci, że chciała mnie upić ;) 


Widok za okna mojego pokoju. Z kuchni widziałam piękne niebo tutaj.. Tutaj już zrozumiałam iż nie ma co wychodzić z domu. 


 Prawie stare miasto. 



 W centrum znalazłam coś bardzo nowoczesnego. Jest to bardzo nowoczesna biblioteka. Z bardzo nowoczesnym sprzętem. 

 Jak ja lubię takie miejsca. 

W pięknych miejscach nawet koty wydają się ładniejsze. 

 Po przeczytaniu instrukcji obsługi Nikona i zapoznaniu się z wieloma radami na forach fotograficznych  miałam wenę i myślałam że coś wiem. Jak widać - myliłam się. Z pocieszeniem przyszłam mi Justyna mówiąc "Widzisz, dobrze mówią, że nie uchwycisz ducha na zdjęciu". 



 Bardzo nie chciałam na tym zdjęciu Panów którzy czyścili właśnie kanał. 


 A oto widok prost z Polski  który znalazłam na dzielnicy gdzie mieszkałam ! Dworzec pozamykany na cztery spusty. Podobno ktoś go kupił i coś z nim zrobi. Tak, znamy te bajki z Polski ;)

 To miejsce troszkę przypomina mi centrum Koloni. Sklepy, wszędzie sklepy. 



 Któregoś pięknego dnia dostałam od babci rower z koszykiem i mogłam przejechać się po okolicy. 

 Chciałam przez 5 minut przyjrzeć  się nabożeństwu ewangelicznemu. Niestety natrafiłam na ludzi o ciemnym kolorze skóry który swoje nabożeństwo odprawiali po  grecku, niemiecku i arabsku.


 Zauroczyły mnie te dwa rowery. Para która nimi przyjechała już nie. 

Do tego zdjęcia szykowałam się 10 minut. Nie wyszło. 


A oto jedno z tych gdzie wyszło to co chciałam. Most. 



Będąc po drugiej stronie kanału czekałam 35 min aż balon wystartuje z ziemi. Odjechałam i po 15 minutach widzę  - o leci. 
Myślę iż pojawi się jeszcze jeden post ze zdjęciami z analoga. Potem niestety pożegnamy się i to chyba już na stałe. Dziękuję za wysłuchanie. 
Do usłyszenia !